niedziela, 10 maja 2015

~Kiedy usiłujemy ukryć nasze najskrytsze uczucia, zdradzamy się całym sobą...~

*Miesiąc wcześniej*
        Owinęłam swoje nogi wokół niego. Wpił się w moje usta, a nasze języki zaczęły tańczyć ze sobą w namiętnym tańcu. Wsunęłam mu dłoń we włosy i pociągnęłam lekko za nie, na co on jęknął w odpowiedzi. Poczułam jak jego dłonie wślizgują się pod sukienkę i obejmują moje pośladki. Jak przez mgłę usłyszałam szelest rozdzieranego materiału, a potem dźwięk rozpinanego rozporka. Gdy poczułam jak we mnie wchodzi centymetr po centymetrze jęknęłam głośno w jego usta. Było tak cholernie dobrze, lepiej niż z kimkolwiek wcześniej. Poczułam jak mój świat trzęsie się w posadach wraz z jego miarowymi pchnięciami, które przeradzają się w coraz szybsze. Poczułam jak moje ciało przyśpiesza, a z moich ust wydobywają się niekontrolowane jęki. Gdy orgazm uderzył we mnie niczym huragan krzyknęłam cicho i osunęłam się w jego ramionach, a po kilku pchnięciach poczułam jak we mnie eksploduje, wymawiając po cichu moje imię. Uśmiechnęłam się i postawiłam swoje nogi na ziemi. Doprowadziliśmy się do porządku, otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale on odwrócił się i poszedł sobie bez słowa. Stałam jak zaklęta, niezdolna poruszyć nogą i ręką. Poczułam się jak dziwka, tyle że nie dostałam kasy. Łzy spłynęły mi po policzkach,a ciałem wzdrygnął dreszcz pełen bólu....
*Teraz*
        Nacisnęłam dzwonek i poprawiłam ogromne pudło, które trzymałam w rękach. Dzisiaj przeprowadzałam się do mojego nowego mieszkania. Mój przyjaciel zaproponował mi żebym zamieszkała z nim i jego przyjacielem. Ich mieszkanie jest w lepszej lokalizacji i nie będę musiała z nikim dzielić pokoju. Uśmiechnęłam się do siebie na tę myśl, ale mina mi zrzęda gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich James. James Maslow, metr osiemdziesiąt pięć czystego seksu. Napotkałam zdziwione spojrzenie zielono-brązowych oczu.
- Co ty tu robisz? - zapytał, a mnie ogarnęła złość. Od tamtego pamiętnego wieczora sama myśl o nim powodowała we mnie dużą dawkę emocji. Czułam ból i złość. Chciałam na niego nakrzyczeć i powiedzieć mu co nim myślę, ale coś wewnątrz mnie hamowało słowa cisnące się na moje usta. I pomimo tego, że czułam do niego nienawiść, byłam w nim zakochana. Ironia, prawda? Jednak ktoś kiedyś mi powiedział, że linia między miłością a nienawiścią jest bardzo cienka. No cóż, ja na niej balansuje.
- Wprowadzam się? - warknęłam.
- To twoje walizki przyniósł Kendall rano?
- Czyżbyśmy nie zrozumieli słowa "wprowadzam"? - spojrzałam na niego z uniesioną brwią. Zaklął pod nosem i otworzył szerzej drzwi wpuszczając mnie do środka.
- James misiaczku, kto to był? - piskliwy głos dobiegał chyba z salonu. Skrzywiłam się, ale wyprostowałam dumnie i przykleiłam na twarzy swój fachowy przesłodzony uśmiech. Z gracja wkroczyłam do salonu, świadoma, że za mną podąża James. Moim oczom ukazała się niewysoka blondynka, która przybrała zdezorientowany wyraz twarzy.
- Nie mówiłeś, że będziemy się bawić w trójkę - wychrypiała. Zaśmiałam się, odwróciłam głowę i nie przerywając marszu odparłam.
- Ja już zaliczyłam, ale ty się nie krępuj! - mrugnęłam do niej i swobodnym krokiem weszłam do korytarzyka, a tam do swojej nowej sypialni.Odłożyłam pudło i usiadłam na skraju łóżka, chowając twarz w dłoniach. W co ja się wpakowałam? Usłyszałam ciche pukanie do drzwi od mojego pokoju. Otworzyłam je i zobaczyłam Kendalla. Nawet się nie zastanawiając przytuliłam się do niego, co odwzajemnił:
- Usłyszałem cię jak byłaś w salonie, przyszedłem się przywitać i ci pomóc -  poczochrał moje włosy. Parsknęłam i odepchnęłam go od siebie. Zamknęłam drzwi i oparłam o nie, obserwując blondyna - Przepraszam, że to nie ja otworzyłem ci drzwi, ale myślałem, że przyjdziesz trochę później. I James zdąży.. - urwał robiąc zamyśloną minę.
- Zaliczyć? - uśmiechnęłam się smutno.
- Tak - wzruszył ramionami i uśmiechnął się delikatnie, na co ja wywróciłam oczami.
- Pomożesz mi rozpakować to wszystko? - wskazałam na walizki i karton - Sama będę z tym siedzieć do późna w nocy, a rano muszę być w firmie.
- Jasne, nie ma sprawy. Wręcz umieram z ciekawości, żeby zobaczyć twoja bieliznę - poruszył znacząco brwiami. Parsknęłam śmiechem.
- Zboczeniec! - zaczęliśmy rozpakowywanie moich rzeczy.
*Dwie godziny później*
        Kendall poszedł do swojego pokoju, a ja spojrzałam uśmiechnięta na zapełnioną szafę. Jednak gdy usłyszałam głośny jęk dobiegający z pokoju obok, mój uśmiech zniknął. Poczułam jak moje serce ściska się boleśnie. Jeszcze cztery tygodnie temu to ja jęczałam w jego ramionach. A potem brutalnie sprowadził mnie na ziemię, zostawiając samą, drżącą w ciemnym zaułku. Zabrałam szybko ciuchy i poszłam do łazienki. Szybkimi ruchami rozebrałam się do naga i napuściłam wody do wanny. W tym samym czasie włosy upięłam w kok. Gdy w wannie było wystarczająco dużo wody, weszłam do niej i wolnymi ruchami namydlałam swoje ciało. Niestety, moje myśli krążyły wokół Jamesa. A przed oczami stawały mi urywki naszego seksu. Poczułam, że łzy spływają mi po policzkach. Nie powstrzymuje ich, łkam cicho, obejmując się ramionami. Kiedy myślałam, że udało mi się uporać z tą jednorazową przygodna i mogę stawić czoło mężczyźnie, który wyprawia cuda z moim sercem, jest gorzej niż mi się wydawało. Zacisnęłam dłonie w pięści i zacisnęłam powieki. Siedziałam tak przez dłuższą chwilę, aż poczułam że woda w wannie zaczyna się robić zimna. Opłuknęłam się z mydlin i wyszłam z wanny, spuszczając jednocześnie wodę. Wytarłam się szybko ręcznikiem i wysmarowałam balsamem. Ubrałam ciuchy do spania, a na nogi założyłam kapcie z dzianiny. Mój brzuch zaczął głośno domagać się jedzenia. Pokręciłam głową i wróciłam do swojego pokoju, jęki chwilowo ustały. Jednak coś podpowiadało mi, że to nie koniec. Żołądek zaczął mnie pobolewać z głodu, ale postanowiłam nic nie jeść. Jeśli w nocy obudzi mnie kolejna sesja seksu po drugiej stronie, nie chce biec do łazienki i rzygać dalej niż widać. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, po kilku próbach poddałam się i położyłam na wznak gapiąc w sufit. Za ścianą usłyszałam głośny chichot, a po chwili znowu słychać było jęki. Zakryłam sobie twarz poduszką. Żołądek skurczył się boleśnie i zaczęłam przeklinać swoje własne uszy. Przeklinając wszystko na czym ten świat stoi, wyskoczyłam z łóżka zabrałam sobie poduszkę, kołdrę i wybiegłam z pokoju jakby się paliło. Szybko przemknęłam do salonu i położyłam się na kanapie. Po kilku minutach nieustannego kręcenia, odnalazłam wygodną pozycję i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
        Jak przez mgłę słyszałam krzyki i wyzwiska. Otworzyłam oczy i zamrugałam parę razy, uniosłam głowę i moim oczom ukazał się pół nagi James, miał na sobie jedynie bokserki i ubrana blondynka, która w tym momencie wyzywała go od najgorszego i gestykulowała przy tym jak oszalała. Skrzywiłam się dotykając skroni. Najwidoczniej nawet nie zauważyli, że tutaj śpię. Wyplątałam się z pościeli, po czym złożyłam ją niezauważona i ruszyłam w stronę korytarza. James i blond krzykaczka, zamilkli. Szatyn zmierzył mnie swoim spojrzeniem od stóp do głów i gdy wymijałam ich bez słowa, czułam na plecach jego palące spojrzenie. Gdy tylko weszłam do swojego pokoju trzasnęłam z całej siły drzwiami. Zaścieliłam szybko swoje łóżko i sprawdziłam godzinę. Zostało mi jeszcze półtorej godziny do rozpoczęcia pracy. Westchnęłam. W mieszkaniu panowała cisza, więc dziewczyna musiała wyjść. Dziwne, nie powinien im mówić na samym początku, że po jednej nocy nie mogą liczyć na więcej? Pokręciłam głową i ubrałam czystą bieliznę. Z szafy wyciągnęłam pomarańczową sukienkę i pasujące do niej czarne sandałki na obcasie, ze złotym łańcuszkiem. Na ręce zawiesiłam bransoletkę. Ubrana poszłam do łazienki gdzie włosy potraktowałam prostownicą. Gdy skończyłam zrobiłam sobie delikatny makijaż, ale żeby nadać sobie pazura pomalowałam usta czerwoną szminką. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i zadowolona wyszłam z łazienki. Wróciłam do swojego pokoju i zabrałam torebkę i żakiet. Skierowałam się do kuchni, gdzie natykam się na zaspanego blondyna:
- Hej - poczochrałam mu włosy, na co on mruknął coś i ziewnął.
- Hej, jak pierwsza noc w nowym łóżku?
- Kanapa jest bardzo wygodna - mruknęłam i wyciągnęłam szklankę z szafki. Z lodówki wyciągnęłam karton soku pomarańczowego. Kendall przyglądał mi się uważnie.
- Spałaś na kanapie? - uniósł jedną brew. Wzruszyłam ramionami.
- Nie miałam nastroju na słuchanie krzykaczki. Jeśli mam być szczera to nie zrobi sławy jako gwiazda porno. Jak na mój gust jest zbyt głośna - wzięłam łyk soku pomarańczowego. Kendall patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że albo są tu cienkie ściany, albo tamta miała dobrze rozwinięte płuca - odstawiłam szklankę do zlewu. Cmoknęłam chłopaka w policzek, narzuciłam na siebie żakiet, zabrałam torebkę i wyszłam z mieszkania. Zeszłam szybkim krokiem po schodach i wyszłam na tętniący życiem chodnik Manhattanu. Ruszyłam w stronę wieżowca, w którym pracowałam na stanowisku copywriterki. Patrzyłam przy okazji na ogromne billboardy i kioski z prasą. Na dworze panuje straszny gorąc, a mimo to ulice są zatłoczone i trzeba uważać by nie dać się zepchnąć z chodnika.Po drodze wstąpiłam do Starbucksa i kupiłam dwie kawy i kilka muffinek z kawałkami czekolady. Z uśmiechem na ustach weszłam przez drzwi wieżowca. Pokazałam ochronie identyfikator, po czym przeszłam przez hol i wjechałam windą na przedostatnie piętro drapacza chmur. Wysiadłam i obrzuciłam wzrokiem, pustą jeszcze recepcję. Szybkim krokiem przemierzyłam korytarz i weszłam do biura, które dzieliłam z Daniellą, która już pracowała przy swoim biurku.
- Czy ktoś zamawiał kawę i muffinki? - przyjaciółka otaksowała mnie swoim spojrzeniem od góry do dołu i zamrugała. Jednak po sekundzie uśmiech rozświetlił jej twarz. Podeszłam do jej biurka i postawiłam przed nią kawę i babeczkę. Podeszłam do swojego miejsca pracy, powiesiłam żakiet na krzesełku, a torebkę schowałam w szafce.  Rozsiadłam się wygodnie i wzięłam łyk kawy. Nasze biuro nie było wielkie, ale należało do nas. Niestety, kiedy zaczęłam tutaj pracować to pomieszczenie wiało chłodem. Do czasu, aż nie wprowadziłam z Daniellą kilku zmian. Białe ściany przyozdobiłyśmy naklejkami w kształcie czerwonych kwiatów. Dobrze współgrało to z naszymi czarnymi meblami. Za moimi plecami znajdowała się ogromna szklana ściana, z której był widok na Manhattan. Moje biurko znajdowało się na wprost drzwi, a po lewo stał duży czarny regał z czerwonymi segregatorami. Po prawej stronie ale bokiem do szklanej ściany stało biurko Danielli.
- Wyglądasz na zmęczoną. Długa noc? - poruszyła sugestywnie brwiami.
- Można to tak nazwać. Spałam na kanapie, bo za ścianą mojego pokoju James głośno zabawiał się ze swoją koleżanką. Jak na mój gust była za głośna.
- Typowa laska niskiej klasy filmów porno?
- Dokładnie - poczułam, że oczy zaczynają mnie szczypać od powstrzymywanych łez. Daniella podeszła szybko do mnie i przytuliła do siebie, głaszcząc po włosach. Nigdy nie byłam tak rozchwiana emocjonalnie. Potrafiłam być twarda i bezczelna dla swoich eks, jeśli nie rozstawaliśmy się w zgodzie. Gdy byłam młodsza zabawa na jedną noc była jak chleb powszechni. Jednak różnica polega na tym, że po żadnej nie zostawałam ze złamanym sercem.
- Myślałam, że już przebolałam ten cholerny incydent - wychrypiałam i pociągnęłam nosem. Od samego początku gdy poznałam Jamesa poczułam, że jakaś niewidzialna siła ciągnie mnie do niego. Gdy byłam blisko niego czułam się bezpieczna. Mieliśmy dobry kontakt, byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Jednak tej pamiętnej nocy gdy pożądanie doszło do głosu, a głos rozsądku został stłumiony przez alkohol...
- Skarbie to nie jest twoja wina, że się zakochałaś. James od samego początku wpadł ci w oko i było to nieuniknione. Jesteś piękna, zabawna i seksowna, a wasza relacja wręcz pędziła do seksu. Jednak nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Pamiętasz co mi obiecałaś? - pokiwałam głową i chlipnęłam:
- Każdego dnia nie pokazuj po sobie słabości i pokaż co traci - wyrecytowałam. Jak na razie szło mi dobrze. Byłam na niego wściekła po tym jak mnie potraktował. To dało mi siłę do bycia zołzą,a mój cięty język wkroczył na nowy poziom. Na zewnątrz wydawałam się twarda, ale w środku wciąż płakałam rzewnymi łzami. I niespodziewanie pojawiały się takie chwile jak te, że coś we mnie pękało i zaczynałam płakać. Na szczęście zdarzało się to tylko w obecności Danielli. Demi jako jedyna z naszej paczki wiedziała jak sprawy się mają. Wątpię by James powiedział o czymś chłopakom. Ja też nie chciałam nic mówić Lovato, ale gdy pewnego dnia zaniepokojona znalazła się w moim starym mieszkaniu i znalazła mnie w opłakanym stanie, zażądała wyjaśnień. Nie miałam siły na wymyślanie kłamstwa, w które by uwierzyła więc za nim poznała prawdziwą historię obiecała mi, że nic nie zrobi Jamesowi i nie powie chłopakom. Byłam na niego wściekła, ale nie chciałam odbierać mu przyjaciół. Nie jestem taką suką.
- James to mądry facet i prędzej czy później wróci na kolanach i będzie błagał o wybaczenie. I lepiej żeby się pośpieszył nim będzie za późno.
- Nigdy nie będzie za późno. Wpadłam. Moje serce już zawsze będzie należeć do niego - na te słowa po moich policzkach spłynęła jeszcze większa fala łez. Prawda zawsze bolała, a prawdą jest to, że James Maslow będzie władcą mojego serca do śmierci. Jednak patrząc na obecna sytuację to raczej katem. Przyjaciółka przytuliła mnie mocniej do siebie, czekając aż się uspokoję. Trwało to długich parę minut. Gdy udało mi się nad sobą zapanować, dziewczyna odsunęła się ode mnie i posłała pocieszający uśmiech. Odwzajemniłam się tym samym, otworzyłam przy okazji szufladę i wyciągnęłam butelkę czerwonego wina na specjalną okazję. Daniella widząc to wyciągnęła ze swojego biurka dwa kieliszki, w tym czasie ja odkorkowałam butelkę. Nalałam do kieliszków wina i podałam jej jeden. Stuknęłyśmy się kieliszkami i jednym haustem opróżniłam swój do dna. Odstawiłam butelkę, z zamiarem dokończenia jej gdy będzie ostatnia godzina dzisiejszej pracy. Z torebki wyciągnęłam szybko lusterko i doprowadziłam się do porządku. W tym samym czasie Monet włączyła radio i pokój wypełnił głos Hilary Duff, śpiewającą swój obecny hit "All About You". Nucąc pod nosem włączyłam komputer, rozległo się pukanie do drzwi. Moja przyjaciółka zerwała się szybko z krzesełka i otworzyła szybko drzwi wpuszczając do środka trzech facetów ubranych w granatowe uniformy. Dwóch z nich trzymało ogromną tablicę na mazaki, a trzeci przyniósł mniejszą tablicę korkową. Patrzyłam na to wszystko z uniesionymi brwiami. Daniella posłała mi tylko promienny uśmiech. Mężczyźni w ekspresowym tempie zainstalowali obie tablice we wskazanych miejscach. Gdy wyszli spojrzałam pytająco na dziewczynę.
- Pomyślałam, że czas skończyć z wiecznie znikającymi karteczkami. Będziemy je przyczepiać na tablice korkową i szybciej będziemy mogły analizować projekty kiedy będziemy wspomagać się tablicą na markery - wzruszyła ramionami, a ja parsknęłam śmiechem. Okrążyłam biurko i przytuliłam ja mocno. Po tym wzięłyśmy się ostro do pracy.
        Pora lunchu wybiła szybciej niż się spodziewałam. Do tego czasu, nasza nowa tablica korkowa była zapełniona w połowie kolorowymi karteczkami, a tablica na markery zapisana. Pracowałyśmy właśnie nad reklamą nowego prestiżowego studia tatuaży, mojego przyjaciela. Jego salony odnoszą duży sukces, co bardzo mnie cieszyło. Zerknęłam na zegarek, po czym ubrałam żakiet i wyciągnęłam torebkę z biurka.
- Wychodzę, wrócę za jakąś godzinę - oznajmiłam.
- Nie zapomnij pogadać z Demi o sesji zdjęciowej - odparła nie odrywając wzroku od monitora. Wyszłam i skierowałam się w stronę wind. Spojrzałam na recepcję, za którą siedziała  Vanessa, która zawzięcie flirtowała z przystojniakiem, który wydawał się nią bardzo zainteresowany. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, uniosłam kciuk w górę, na co ona uśmiechnęła się szeroko i puściła mi oczko. Zachichotałam i wsiadłam do windy. Gdy zjechałam na parter wystukałam szybkiego esemesa do Demi, że za parę minut będę na miejscu. Już miałam wrzucić komórkę do torebki, gdy zaczęła dzwonić. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Andy'ego. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Cześć
- Hej, chce cię poinformować, że kończymy rysunki o które prosiłaś.
- Świetnie. Podrzucisz mi je wieczorem?
- Pomyślałem, że może wpadłbym do ciebie i dałabyś się namówić na drinka, a później odebrali rysunki?
- Pod warunkiem, że to będzie jeden drink.
- No to jesteśmy umówieni. Przyjadę po ciebie o siódmej.
- Będę czekać. Znasz mój nowy adres?
- Tak, to do zobaczenia. - rozłączył się. Schowałam komórkę do torebki i po chwili znalazłam się w moim ulubionym barze. Gdy weszłam do środka rozejrzałam się i w kącie dostrzegałam siedzącą Demi. Spokojnym krokiem podeszłam do stolika i usiadłam na przeciw niej.
- Długo czekasz?
- Przyszłam przed chwilą. To teraz opowiedz mi co to za pilna sprawa - przywołała gestem kelnera. Gdy podszedł do nas złożyłyśmy zamówienia. Wybrałam zapiekankę z żółtym serem, kurczakiem i brokułami. Demi natomiast, indyka w sosie curry z ryżem brokułowym. Do tego obie poprosiłyśmy po szklance wody gazowanej. Gdy tylko kelner się oddalił zaczęłam mówić.
- Potrzebuje dobrego fotografa i pomyślałam o tobie.
- Zaciekawiłaś mnie.
- Po prostu potrzebuje kogoś kto zrobi chłopakom dobre zdjęcia do kalendarza.
- Mój znajomy ma dobrze wyposażone studio. Mogłabym się z nim skontaktować czy nie udostępniłby go nam na krótką sesje zdjęciową.
- Jesteś wspaniała - uśmiechnęłam się szeroko. Kelner podszedł do naszego stolika i podał nam nasze zamówienie.
- Wiem o tym. A teraz opowiadaj jak pierwsza noc w nowym mieszkaniu.
- Oficjalna czy nieoficjalna wersja cię interesuje? - uniosłam jedną brew.
- Ta druga - mruknęła nabierając na widelec ryż.
- Spałam na cholernej kanapie, bo James miał na noc towarzyszkę.
- Cienkie ściany?
- I dobrze rozwinięte płuca. Mam nadzieje, że tę noc prześpię spokojnie we własnym łóżku.
- Raczej wątpię. Z tego co opowiadał Kendall od miesiąca drzwi od sypialni Jamesa nie nadążają się zamykać. W takim tempie przeleci połowę Nowego Jorku.
- Męska dziwka - mruknęłam i wpakowałam sobie do ust kawałek kurczaka. Reszta lunchu przebiegła na temat nowej wystawy w galerii, w której pracuje Demi. Gdy moja przerwa dobiegała końca pożegnałam się z przyjaciółką i wróciłam do pracy. W biurze nie zastałam Danielii tylko kartkę, na której napisała że jest na spotkaniu. I nie wróci już do pracy. Włączyłam ponownie komputer i zabrałam się za pracę papierkową.
         Urwałam się godzinę wcześniej z pracy i wróciłam do pustego mieszkania. Rzuciłam torebkę na kanapę i skierowałam się do kuchni. Wyciągnęłam małą bułeczkę maślaną i przekroiłam ją na pół. Posmarowałam ją masłem orzechowym gdy zadzwonił dzwonek. Zdziwiona z nożem w ręku poszłam otworzyć. Kiedy otwierałam drzwi przyłożyłam do ust nóż i zaczęłam zlizywać z niego masło orzechowe. Uniosłam brwi na widok stojącego za drzwiami Jamesa. Stał i patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem. Skończyłam oblizywać nóż po czym warknęłam.
- Wchodzisz czy będziesz się tak gapić? - Odwróciłam się i poszłam do kuchni, gdzie czekała na mnie moja przekąska. Usłyszałam jak James włącza telewizor i po chwili słyszałam jak komentator sportowy krzyczy zadowolony. Skończyłam jeść i poszłam do salonu, gdzie James siedział rozwalony na kanapie i oglądał mecz. Zabrałam swoja torebkę i bez słowa poszłam do swojej sypialni. Rozebrałam się i otulona moją pomarańczową podomką wykonaną z pomarańczowej satyny, która ledwie zakrywała pośladki pomknęłam do łazienki. Zmyłam z twarzy makijaż i związałam włosy w kucyk. Wzięłam ekspresową kąpiel po czym wróciłam do swojej sypialni. Usiadłam na środku łóżka i spojrzałam na szafę, zastanawiając się co ubrać. W końcu zdecydowałam się na czarną spódniczkę z eko skóry i krótki top. Na nogi założyłam czarne lity. Rozpuściłam włosy i rozczesałam je grzebieniem. Przeszłam ponownie do łazienki i zrobiłam sobie eyelinerem kocie oczy, wytuszowałam rzęsy i pomalowałam usta czerwoną szminką. Wróciłam do pokoju i założyłam na rękę bransoletkę. Dopełnienie stanowiła czarna skórzana kurtka. Usłyszałam, że ktoś mnie woła. Zabrałam torebkę i wyszłam ze swojej sypialni.
*James*
         Siedziałem z Kendallem oglądając jakiś horror, ale gdyby ktoś zapytał mnie o fabułę nie znałbym odpowiedzi. Gapiłem się tylko w telewizor popijając piwo, ale przed oczami cały czas miałem obraz Victorii, która wyglądała jak milion dolarów i seksownie oblizywała nóż tymi swoimi czerwonymi ustami. Miałem wtedy ochotę na jej czerwone usta zaciskające się na moim kutasie. Cholera, opanuj się bo zaraz będzie ci potrzebny zimny prysznic. Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Kendall wstał z kanapy i poszedł otworzyć. Po chwili w salonie stał obok Kendalla wysoki rockman. Wstałem i wyciągnąłem do niego dłoń. Był ode mnie o kilka centymetrów wyższy. Kendall zawołał Victorię, po chwili usłyszeliśmy stukot obcasów. Jak na komendę wszyscy spojrzeliśmy w jej stronę gdy przystanęła i uśmiechnęła się seksownie. Przełknęłam nadmiar śliny i otaksowałem ja spojrzeniem od góry do dołu.
- Chyba się zakochałem.. . - wymamrotał chłopak obok mnie. Nie ty jeden kolego - pomyślałem. Dziewczyna oparła swoją prawą dłoń na biodrze i uniosła jedną brew.
- To gdzie pierścionek? - zapytała. To wywołało śmiech u facetów stojących obok mnie. Podeszła do rockmana i pchnęła delikatnie w pierś - Chodźmy już na tego drinka. Za nim zaślinisz całą podłogę - jej usta wykrzywiły się w ironicznym uśmieszku. Chłopak parsknął śmiechem, po czym położył jej dłoń w dole pleców i wyszli z mieszkania. Nie oglądając się za nimi, usiadłem z powrotem na kanapę starając się skupić na filmie. Jednak moje starania spełzły na niczym. Moje myśli krążyły wokół Victorii i najlepszej nocy mojego życia, która miała miejsce miesiąc temu. Gdy miałem najlepszy seks swojego życia. Cudowna Vicky zatrzęsła moim światem, a ja po wszystkim nie wiedziałem co powiedzieć. Po prostu obróciłem się i odszedłem. Tak po prostu. Następnego dnia czułem się jak dupek, którym jestem.  A świadomość, że skrzywdziłem przyjaciółkę nie pomagała. Jednak ja nie zrobiłem nic by ją przeprosić. Może gdybym z nią porozmawiał, wyjaśnił i przeprosił, dzisiaj to ze mną by wychodziła na miasto. Może nie wszystko jeszcze stracone? Pomimo, że minął już miesiąc czasu?
*Victoria*
         Moim oczom ukazało się zaparkowane przy chodniku czarne ferrari. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy Andy otworzył mi drzwi od strony pasażera. Nie trzeba było mnie zachęcać. Wsiadłam i obserwowałam jak chłopak obchodzi samochód. Na mojej twarzy cały czas był uśmiech. Gdy usiadł za kierownicą, spojrzałam na niego i zapytałam.
- To gdzie zabierasz mnie tym cudeńkiem?
- To zależy co chcesz robić. Jedziemy na chwilę do jakiegoś klubu na kolorowego drinka czy do salonu po rysunki i tam napijemy się piwa z chłopakami.
- Wybieram opcję numer dwa - w odpowiedzi posłał mi swój zniewalający uśmiech, od którego dziewczyną spadają majteczki. Pokręciłam tylko głową, po czym włączyliśmy się do nowo jorskiego ruchu.
- Jak idą prace z reklamą?
- Dobrze, choć jeszcze nie mamy ostatecznego zarysu. Jednak rozmawiałam dzisiaj ze swoją przyjaciółką, która pracuje w jednej z galerii sztuk. Jest również bardzo uzdolnionym fotografem. Ma załatwić studio i zrobimy wam sesje zdjęciową do kalendarza. To będzie połowa promocji. Uderzymy w ten sposób do waszych fanów i nie tylko. Wyeksponujemy wasze tatuaże i może wykorzystamy instrumenty? To wszystko jest jeszcze do obgadania i czekam na wiadomość od Demi.
- W skrócie, mamy za co wypić - zachichotałam. Samochód zatrzymał się i zauważyłam, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu i razem z Andym weszłam do salonu. Z głośników sączyła się piosenka AC/DC - Highway to Hell. Za recepcją siedziała Taylor. Poznałam ją kiedyś na jednej z imprez, które urządzał Andy. Na mój widok, obiegła recepcje i mocno mnie przytuliła.
- Jak dawno cię nie widziałam.
- Ja ciebie również! - uścisnęłyśmy się ponownie.
- Nas tak nie przytulasz na powitanie - prychnął Andy.
- Dupków nie przytulam - dziewczyna zamrugała do niego zalotnie. Drzwi, które znajdowały się za recepcją, otworzyły się i stanął w nich Ashley. Na mój widok uśmiechnął się szeroko i podszedł mnie wyściskać.
- Zastanawiałem się właśnie, kto sprawił, że ta obok zaczęła piszczeć.  - wskazał kciukiem, na stojącą obok Taylor. Dziewczyna prychnęła i zmierzyła go znaczącym spojrzeniem.
- Przyznaj się, miałeś nadzieję natknąć się na gorącą scenę, ze mną w roli głównej.
- O niczym innym nie marzę, jak znaleźć się między tobą, a Vicky...
- Ashley! - krzyknęłyśmy jednocześnie. Nigdy nam tego nie zapomni. Dwa lata temu na jednej z imprez, ja i Tay wypiłyśmy za dużo. Urwał nam się film, a Ashley rano znalazł nas w swojej sypialni, rozebrane do bielizny i przytulone do siebie. Za każdym razem nam to wypomina.
- Przypomnij sobie ślub mojej kuzynki! - na te słowa uśmiech zniknął z jego twarzy. Spojrzałam na Andy'ego, ten spojrzał na mnie. Po czym oboje spojrzeliśmy na Taylor i zapytaliśmy równocześnie.
- Co się stało na weselu twojej kuzynki?
- Nic o czym powinniśmy tu rozmawiać. - odparł Purdy.
- Jesteś pewien? Bo nasi przyjaciele chętnie poznają tą historię.
- Jak już mówiłem, nie ma o czym gadać. Chodźcie na zaplecze - Zniknął za drzwiami, tymi samymi, z których wyszedł chwilę temu. Momsen uśmiechnięta od ucha do ucha poszła w jego ślady, tak samo jak my. Moim oczom ukazało się niewielkie pomieszczenie. Ściany były pomalowane na intensywny szary kolor. Na środku stał biały okrągły stolik, a wokół niego osiem krzeseł. W rogu stała lodówka, a obok na kredensie mikrofalówka. Usiedliśmy wszyscy przy stoliku. Andy wyciągnął z lodówki po piwie dla każdego. Otworzyliśmy puszki i zaczęliśmy wspominać stare czasy. Nim się spostrzegłam piłam już czwarte piwo. Andy chciał mi podać piątą puszkę, ale odmówiłam.
- Nie dam ci się upić.
- No weź, nie łam mi serca. Miałem nadzieję, że chociaż pijana nie oprzesz się moim wdziękom.
- Powiem to jeszcze raz. Nie umoczyłeś wcześniej i nie umoczysz teraz - posłałam mu szeroki uśmiech. Taylor parsknęła śmiechem, a Ashley poklepał Andy'ego po ramieniu.
- Nigdy nie będziesz Taylor.
- Ashley! - krzyknęłyśmy. Poprzekomarzaliśmy się jeszcze trochę, aż zrobiło się późno. Taylor podała mi naszykowaną teczkę z rysunkami. Pożegnałam się ze wszystkimi i Andy odwiózł mnie do domu.
          Następnego dnia niechętnie zwlokłam się z łóżka. Poszłam do łazienki, gdzie zrobiłam poranną toaletę. Opłukałam twarz zimną wodą i wróciłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy czerwoną rozkloszowaną spódniczkę i top. Na nogi ubrałam szpilki z paskiem. Wróciłam się do łazienki, gdzie wyprostowałam włosy i zrobiłam makijaż. W kuchni zastałam Jamesa robiącego sobie śniadanie. Miał na sobie spodnie dresowe, które seksownie zsuwały się z bioder i t-shirt. Przystanęłam obok niego i wyciągnęłam z szafki szklankę i miskę.  Do szklanki wlałam sok pomarańczowy, a do miski nasypałam płatków śniadaniowych. Dzisiaj trzeba będzie zrobić ogólny zarys reklamy. Nie będzie to łatwe, ale jeśli się przyłożymy może dzisiaj będziemy mieć wstępny plan. Potem zostanie już tylko wybranie odpowiedniej ścieżki dźwiękowej i napisanie krótkiego tekstu, który ma zachęcić klienta. Zawartość miseczki zalałam podgrzanym mlekiem. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam jeść śniadanie, obmyślając już początek spotu, gdy James usiadł obok mnie i czułam na sobie jego palące spojrzenie, które skutecznie utrudniało mi koncentrację. Odłożyłam łyżkę i spojrzałam na niego mrużąc oczy.
- Mam coś na twarzy?
- Musimy pogadać - powiedział to takim tonem, który jasno dawał mi do zrozumienia, że nie przyjmuje odmowy. Prychnęłam i uniosłam jedna brew.
- Teraz chcesz ze mną rozmawiać? - warknęłam - Miałeś na to cały miesiąc, licząc jeszcze ten okropny wieczór kiedy zostawiłeś mnie samą w ciemnej uliczce, traktując mnie tym samym jak jedną z tych swoich dmuchanych lal! Zrobiłeś to nawet gorzej! Bo one miały na tyle luksusu, że bzykałeś się z nimi w łóżku i na całą noc.. - poczułam, że pod koniec mój głos zadrżał, a oczy zapełniły się łzami. Zamrugałam szybko żeby je odgonić. I nic nie mogłam poradzić na to, że mój głos był przepełniony bólem. Wstałam gwałtownie od stołu i poszłam do swojego pokoju. Nie poszedł za mną. Byłam mu za to wdzięczna, a jednocześnie zawiedziona. Zabrałam swoją torebkę, teczkę i marynarkę, którą miałam na sobie wczoraj i wyszłam z mieszkania. Czułam się jak tykająca bomba zegarowa, która tylko czeka na odpowiedni moment by wybuchnąć. Tik, tak, tik, tak. Szybko udało mi się dotrzeć do firmy. Wjechałam na piętro i weszłam do biura, które było puste. Marynarkę powiesiłam na krzesełku, a torebkę schowałam w to samo miejsce gdzie zawsze. Otworzyłam teczkę i przejrzałam rysunki, które były piękne. Widać, że chłopcy się przyłożyli. Schowałam je z powrotem do teczki i zmazałam tablice, która była zapisana. Potem włączyłam radio i po chwili śpiewałam wraz z Cascadą.
- Everything you say is so predictable. Your words don't mean a thing. Blah blah blah. Why the masquerade? You think you're funny but you never entertain. Ha ha-ha.... - markerem zaczęłam wypisywać swoje pomysły. Po chwili w pokoju czuć było zapach markera. Nawet nie zauważyłam gdy do pomieszczenia weszła Daniella. Zupełnie zatraciłam się w pracy. Zapisałam większą połowę tablicy. Dziewczyna stanęła obok mnie i zaczęła uważnie czytać moje zapiski. Przez ten czas obserwowałam ją uważnie. Gdy skończyła, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
- Dobra robota, ale podejrzewam, że wszystko i tak ulegnie poprawkom - posłałam jej szeroki uśmiech. Myśli o porannym wydarzeniu zepchnęłam do skrytki z napisem "James" i zamknęłam ją szybko na klucz. Rzuciłam się w wir pracy jak szalona. Zasugerowałam, aby wykorzystać jakąś piosenkę chłopaków albo zespołu Taylor, oraz aby ona wystąpiła w reklamie. Wraz z Andym. Oboje będą dobrze prezentować się na ekranie, a kamera ich kocha. Z uśmiechem na ustach dopracowywałam każdy najmniejszy detal związany z tą reklamą.
          Z uśmiechem na ustach wracam do mieszkania. Jestem szczęśliwa z tempa posuwania się prac przy reklamie. Zwłaszcza, że wyrobimy się szybciej niż na początku zakładałyśmy. Otworzyłam drzwi od mieszkania, które znowu okazało się puste. Wzruszyłam ramionami i poszłam do swojej sypialni. Przebrałam się w krótkie spodenki i białą koszulkę w paski, a włosy związałam w kucyk. Na bosaka tanecznym krokiem ruszyłam do kuchni, gdzie włączyłam mini radio stojące na parapecie. W pomieszczeniu rozległ się seksowny głos Kendji'ego Girack, który śpiewał refren piosenki "Andalouse."Tanecznym krokiem zaczęłam przeszukiwać szafki. Udało mi się znaleźć marchewkę, paprykę i zupki chińskie - kurczak curry. W lodówce znalazłam filet z kurczaka. Wyciągnęłam z szafki deskę do krojenia i patelnię. Nożem pokroiłam szybko kurczaka w kostkę i wrzuciłam na rozgrzaną patelnię. Gdy mięso na patelni się smażyło, posiekałam warzywa w paseczki. Gdy w radiu puszczono, kolejną piosenkę okazała się, że to "Fighter" Christiny Aquilery. Uśmiechnęłam się pod nosem, podlewając kurczaka wodą i wrzucając warzywa. Ta piosenka idealnie oddaje moje myśli i uczucia. Zaczynam poszukiwanie jakiegoś koszyczka z przyprawami śpiewając wraz z Christiną. Słyszę jak ktoś wchodzi do mieszkania, pewnie Kendall wrócił z pracy. Gdy nadchodzi refren, śpiewam wszystkie moje uczucia.
- Makes me that much stronger. Makes me work a little bit harder. It makes me that much wiser. - czuje na sobie czyjeś spojrzenie. Okręcam się na piecie i napotykam to znajome spojrzenie zielono-brązowych oczu. Mimo to nie przestaję śpiewać - So thanks for making me a fighter... - słysząc to obrócił się i wyszedł z kuchni. Wróciłam do gotowania, ale nie było we mnie już tyle radości co wcześniej. Kiedy kończę gotować, do mieszkania wraca Kendall, wchodzi do kuchni, a na mój widok uśmiecha się szeroko.
- Hej. Widzę, że udało ci się wyjść wcześniej z pracy - zagaił. Oparłam się biodrem o szafkę i skrzyżowałam ramiona na piersi, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Hej, jeśli przerwę na lunch przesiadujesz za biurkiem i spinasz pośladki to potem z czysty sumieniem możesz wrócić wcześniej. Ugotowałam kurczaka curry, zjesz ze mną?
- Jasne, daj mi tylko pięć minut - wyszedł z kuchni, a ja zajęłam się nakrywaniem stołu. Po chwili blondyn wrócił do kuchni i zajęliśmy miejsca przy stole, na przeciw siebie. Nałożyłam sobie dużą porcje i zaczęłam pochłaniać to z zawrotna szybkością.
- Smacznego -  powiedziałam i posłałam mu szeroki uśmiech.
- Jak ci się z nami mieszka? - na to pytanie zaczynam grzebać widelcem w jedzeniu. Spoglądam na Kendalla i staram się na uśmiech.
- Hmmmm.... jest.... spoko. Chociaż, pierwszej nocy nigdy nie zapomnę... - kręcę głową i wracam do jedzenia.
- Chodzi o Jamesa?
- Po części tak. No wiesz, nie łatwo jest spać kiedy laska po drugiej stronie wydaje, jak na mój gust zbyt głośne krzyki. Takie, sztuczne. Jakby się zgrywała... - wywracam oczami.
- Wątpię. Z tego co słyszałem, to James ma w kwestii seksu nie odparty talent - chłopak posłał mi znaczące spojrzenie. Poczułam, że żołądek zaczyna związywać mi się w supeł. Trudno się nie zgodzić z Kendallem. James wie co robić, żeby dziewczyna odleciała w kosmos.
- Nie przeczę. - Odparłam i poświeciłam szczególną uwagę kurczakowi.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że chłopaki przyjadą dziś wieczorem.  No wiesz, piątkowe spotkania..- uśmiechnęłam się pod nosem. Od kiedy poznałam Kendalla, ten zabierał mnie co piątek na jego męskie spotkania z kumplami. Chłopcy szybko mnie zaakceptowali, a kiedy poznałam Demi szybko wciągnęłam ją do naszej małej rodzinki - ... mam nadzieję, że przyjdziesz z nami posiedzieć. Przez cały tydzień siedziałaś w swoim pokoju - zacisnęłam usta. Siedzenie z nimi oznacza udawanie szczęśliwej. Westchnęłam i zmusiłam się do uśmiechu.
- Jasne, że z wami posiedzę.... - odparłam.
          Od godziny siedzę w salonie z Kendallem i Jamesem. Chłopacy jak zwykle włączyli jakiś krwawy horror, od którego skóra mi cierpła. Moja głowa spoczywała na kolanach blondyna, który bawił się moimi włosami. Kątem oka widziałam jak James co jakiś czas przygląda nam się krzywo, biorąc łyk piwa. Wtuliłam się jeszcze bardziej w Kendalla i wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Maslow wstał i poszedł otworzyć, a po chwili w salonie pojawili się Logan i Carlos. Chwilę po nich wrócił też James. Chłopcy uśmiechali się szeroko, a oczy błyszczały im się jak dzieciom, które widzą upragnioną zabawkę.
- Ruchaliście się przed przyjściem, czy co? -  uniosłam jedną brew. Henderson i Pena spojrzeli po sobie i wybuchnęli śmiechem.
- Skarbie, wszyscy wiemy, że mamy ciekawsze życie erotyczne niż ty.. - mrugnął do mnie Logan. Posłałam mu poirytowane spojrzenie, co jeszcze bardziej go rozbawiło.
- Taaaa, tyle że ja nie muszę udawać, że mój kochanek na jedną noc jest dobry w te klocki.. - powiedziałam patrząc na swoje paznokcie i znów spojrzałam na chłopaka - Bo twoje nie dość, że muszą znosić twoją arogancję to jeszcze ten przedwczesny wytrysk. To naprawdę smutne! - powiedziałam współczującym tonem. Logan mruknął jakiś komentarz pod nosem w moja stronę.
- Co wy na to żeby wyjść na miasto? - rzucił propozycję Carlos. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie. Pomysł wydawał się być świetny, ale fakt, że będę musiała patrzeć na to jak James wyrywa kolejne naiwne i napalone panienki, sprawiał, że robiło mi się nie dobrze. Nie czuje się jednak gotowa, by na to patrzeć.
- Pomysł świetny, tyle że ja odpadam na stracie. Jestem zmęczona i nie mam ochoty się ruszać z mieszkania.
- Jak chcesz, twoja strata! - Henderson machnął niedbale ręką.
- Na pewno - mruknęłam pod nosem.
- Króla parkietu, rzadko kiedy można podziwiać - Logan zaczął tańczyć, a ja prychnęłam.
- Zabijcie to za nim złoży jaja! - zawołałam błagalnie,na co Kendall zachichotał. Logan zaczął tańczyć jeszcze bardziej kręcić tyłkiem. Zakryłam dłońmi oczy, jęcząc przeciągle. Usiadłam, by blondyn mógł iść się naszykować. Nie zauważyłam Jamesa już w salonie, więc pewnie poszedł się pindrzyć. Prychnęłam. Poszłam do kuchni w momencie, gdy chłopcy dobrali się do pilota. Wyciągnęłam z szafki dwie paczki gotowego popcornu i wsypałam je do dużej miski. Wróciłam do salonu gdzie była już reszta. Usiadłam na kanapie, przysłuchując się ich wymianie zdań.
- Świeży oddech? - zapytał Kendall. Wszyscy sprawdzili i równocześnie odpowiedzieli.
- Tak!
- Gumki są? - tym razem pytanie padło z ust Jamesa. Chłopacy przeszukali portfele i kieszenie spodni.
- Są! - wywróciłam oczami. Zaczęli kierować się do wyjścia, gdy Logan zatrzymał się i spojrzał na mnie. 
- Tylko nie przegrzej chłopaka na baterie - mrugnął do mnie.
- Tylko nie ściągaj koszuli - poradziłam.
- Czemu?
- Bo odstraszysz laski - chłopak prychnął i wyszedł z mieszkania. Pokręciłam głową i zaczęłam skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego do obejrzenia. W pewnym momencie natrafiam na "Pretty Woman". Pakuje sobie kilka ziarenek popcornu do ust i skupiam się na filmie, który opowiada historię prostytutki Vivian, którą spotyka Edward - majętny przedsiębiorca. Oboje zawierają pewien układ, podczas realizacji między tą dwójką rodzi się uczucie. Jednak po pewnym czasie moje myśli zaczynają krążyć wokół Maslowa. Zastanawiam się co teraz robi i z kim. Czy jest z chłopakami? A może rucha kolejną naiwną w ciemnym zaułku? Od tego rozmyślania zaczęła mnie pobolewać głowa, a powieki zrobiły się ciężkie. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
          Dźwięk otwierania drzwi zbudził mnie ze snu. Spojrzałam na telewizor, w którym leciała właśnie reklama żelu pod prysznic. Przetarłam dłonią twarz i zaczęłam szukać pilota. Do salonu wszedł James. Kompletnie olałam jego obecność. Dziwne, że w ogóle może jeszcze stać na dwóch nogach i że nic nie pląta mu się pod nogami. Szatyn usiadł na stoliczku na przeciw kanapy i przyglądał mi się. Zirytowana spojrzałam na niego spode łba.
- Co znowu?
- Sądzę, że czas porozmawiać i zakończyć tę grę w kotka i myszkę - nie plątał mu się język bo każde słowo powiedział wyraźnie. Ciekawe.
-  Nie mamy o czym rozmawiać - odparłam chłodno. On coś pił? I gdzie Kendall?
- Czyżby? - uniósł jedną brew - Bo wydaje mi się, że mamy trochę do nadrobienia.
- Był na to czas, ale wtedy pracowałeś na pełny etat w swojej ruchalni, śmiem rzecz, że nawet polubiłeś nadgodziny - warknęłam spodziewając się jednocześnie jakiejś riposty z jego strony, ale to nie nastąpiło.
- Próbowałem zapomnieć... - zamknął oczy, a gdy ponownie je otworzył zobaczyłam w nich smutek - o tobie. - Moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech przyśpieszył. Nie spodziewałam się tego. -  Tamta noc, była cudowna. Żadna kobieta nie wstrząsnęła moim światem i to mnie przeraziło. Uciekłem i zostawiłem cię tam samą po tym wszystkim. - Zacisnął dłonie w pięści - Nie wiedziałem co mam ci powiedzieć. Mam świadomość, że wszystko spieprzyłem. Przez ostatni czas nie byłem sobą i zatraciłem się w przygodnym seksie, ale za każdym razem wyobrażałem sobie ciebie. Że to ty jesteś pode mną. Tamtego dnia kiedy pojawiłaś się w mieszkaniu, poczułem się jak dupek i wściekłem się na siebie. A myśl, że będziesz spać po drugiej stronie ściany i nie będę mógł cię dotknąć, sprawiała, że ogarniało mnie szaleństwo. Do tej pory pamiętam jak przed tym wszystkim się do mnie uśmiechałaś, a twoje oczy wręcz iskrzyły. A po tym wszystkim, kiedy na mnie patrzyłaś to wszystko, zaczęło ulatywać i robiły się puste. To jak cios nożem prosto w moje serce, Vicky posłuchaj ja... - poczułam wilgoć na policzkach, nawet nie zauważyłam tego kiedy zaczęłam płakać.
- Przestań - wyszeptałam, po czym wstałam z kanapy i zaczęłam się kierować w stronę swojego pokoju, gdy poczułam jak jego dłoń owinęła się wokół mojego nadgarstka - Puść mnie - powiedziałam i zamknęłam na chwilę oczy. Okręcił mną tak, że znalazłam się w jego objęciach, jego usta znalazły się milimetry od mojego ucha.
- Nie tym razem - wyszeptał i jego usta spoczęły na moich. Jego pocałunek był delikatny, ale pewny siebie. Odwzajemniłam go z wahaniem. Mój mózg zaczął krzyczeć, żebym się odsunęła, ale serce mówiło mi że czas skończyć z tym cyrkiem. Kochałam go do cholery. Nic nie liczyło się prócz naszej dwójki. Teraz, w tym miejscu. James uniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Wplotłam mu dłoń we włosy i pociągnęłam za nie lekko. James nie przerywając pocałunku skierował się w stronę sypialni. Otworzył drzwi i gdy przekroczyliśmy próg zamknął je kopniakiem. Ułożył mnie na łóżku i zrzucił marynarkę, którą miał na sobie. Wszedł na łóżko i ułożył się między moimi nogami. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a ja przeczesałam dłonią jego włosy.
- Dzisiejsza noc wszystko zmieni, jeśli znowu zamierzasz mnie... - nie dokończyłam, bo wszedł mi w słowo.
- Nie zostawię cię. Zgodzę się z tobą, że dzisiaj wszystko się zmieni, ale jednego bądź pewna. Gdy tylko w ciebie wejdę miej świadomość, że będziesz moja. Tylko moja - dwa ostatnie słowa powiedział znaczącym tonem. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- A ty będziesz mój? - zapytałam z ledwie wyczuwalną nadzieją w głosie.
- Skarbie ja zawsze należałem do ciebie. Nawet kiedy staczałem się na dno. - Pocałował mnie, jednak tym razem nasz pocałunek przepełniony był pożądaniem. Wsunęłam mu dłonie pod t-shirt, chcąc poczuć ciepło jego skóry. Chłopak oderwał się od moich ust i ściągnął t-shirt i rzucił nim za siebie. Poszłam w jego ślady i również pozbyłam się bluzki. Ten zaczął majstrować przy guziku moich spodenek. I nim zdążyłam się obejrzeć, zostałam w samej bieliźnie. James zaczął całować mnie po szyi, wsuwając dłoń pod moje plecy i poczułam jak sprawnie odpina mi stanik. Jego usta zaczęły przesuwać się z szyi na dekolt. Pozbawił mnie stanika i wziął do ust sutek i zaczął ssać. Jęknęłam i poderwałam biodra do góry. Po chwili oderwał się i poświecił tyle samo uwagi drugiemu. Zamknęłam oczy, a z moich ust co chwila wyrywały się ciche jęki. Uniósł głowę i spojrzał na mnie, oblizując przy tym powoli i zmysłowo usta. Westchnęłam. Szybkim ruchem rozerwał moje majtki. Zaczęłam szarpać się z jego zapinaniem spodni, widząc to zaśmiał się i szybko się ich pozbył wraz z  bielizną. Ponownie pocałował mnie namiętnie w usta i po chwili jego usta wędrowały w dół. Gdy poczułam jego oddech na moim rozgrzanym i wilgotnym miejscu, jęknęłam. Poczułam jak wsuwa we mnie palec. - Jesteś tak cudownie mokra dla mnie. Po chwili dołączył drugi palec i swój cholernie utalentowany język. Chciałam krzyczeć z rozkoszy, czułam że mój orgazm rośnie, by po chwili wybuchnąć zabierając mnie w kosmos. Gdy przesunął się tak, że znów mogłam mu patrzeć w oczy, uniosłam głowę i przywarłam do jego ust, na których czułam swój smak.
- Chcę... - całus - ... żebyś... - całus - ... natychmiast ... - całus - ...wszedł...- ... we ... - ... mnie! - ostatnio słowo prawie wykrzyczałam. Zachichotał i przechylił się sięgając do stolika nocnego. Złapałam go za rękę, spojrzał na mnie pytająco.
- Biorę tabletki - powiedziałam. Usłyszałam, że oddech mu przyśpieszył i szybciej niż myślałam, znalazł się miedzy moimi nogami. Poczułam jak jego męskość otarła się o moją łechtaczkę. James oparł dłonie po bokach mojej głowy, pocałował mnie krótko i słodko. Gdy oderwał się ode mnie, spojrzał mi w oczy i poczułam jak wsuwa się we mnie. Centymetr po centymetrze. Z naszych ust padł jednocześnie jęk.
- Jesteś taka cudowna. - Wyjęczał. Oplotłam go nogami unosząc biodra, tak, że penetracja stała się głębsza. Jego pchnięcia były miarowe, nieśpieszne. Zaczęłam drapać jego plecy, gdy poczułam, że znowu zbliża się moje spełnienie. James zaczął naruszać szybszy rytm, więc on też musiał być blisko. Mój orgazm uderzył we mnie ponownie. Krzyknęłam i mocniej wbiłam paznokcie w plecy szatyna. Po chwili poczułam jak wlewa się w moje wnętrze. Opadł na mnie, a ja zaczęłam się bawić jego włosami. Leżeliśmy tak przez chwilę, w pokoju dało się słyszeć nasze głośne oddechy. Uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę. Maslow uniósł głowę i dał buziaka. Przetoczył się na bok, nakrył nas kołdrą i objął mnie w tali.
- To było.. - zmarszczyłam brwi szukając odpowiedniego słowa.
- Cudowne. - dokończył James.
- Tak. - Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Poczułam się bezpieczna. Gdzieś w głębi duszy czekałam, na to aż on zrozumie swój błąd. Kocham go. To on sprawił, że moje serce rozpadło się na kawałeczki i tylko on może je poskładać w całość. Uśmiechnięta odpłynęłam do krainy Morfeusza.
           Rano obudził mnie trzask zamykanych drzwi. Zamrugałam i uniosłam głowę, która spoczywała na klatce piersiowej Jamesa. Jego silne ręce obejmowały mnie i chwilę zajęło mi wyswobodzenie się. Chłopak wymruczał coś i przekręcił się na brzuch przytulając poduszkę. Ubrałam na siebie jego wczorajszy t-shirt, który sięgał mi do połowy uda. Wyszłam z sypialni szatyna, tym samym natykając się na skacowanego Kendalla, który najwyraźniej przed chwilą wrócił do mieszkania. Schmidt otaksował mnie swoim spojrzeniem i przetarł oczy.
- Co ty robisz w koszulce Jamesa?
- Musze odpowiadać na to pytanie? - zachichotałam na widok miny blondyna. Złapałam go za rękę i zaciągnęłam do kuchni, gdzie zaczęłam mu robić napój na kaca zwany "Las Vegas". Wyciągnęłam z szafki szklankę i wlałam do niej trzy czwarte soku pomidorowego, który znalazłam schowany w szafce. Do tego dwie łyżki śmietany, wbiłam jedno jajko. Doprawiłam solą, pieprzem i dodałam gałkę muszkatołową. Wymieszałam wszystko i podałam blondynowi. Ten spojrzał na to i odsunął szklankę, którą znowu mu podsunęłam.
- Co to jest za świństwo?
- To świństwo postawi cię na nogi głupku. Pij. - Spojrzał na to z odrazą, ale wychylił szybko zawartość szklanki. Kiedy odsunął szklankę od ust, wykrzywił się zabawnie. Zabrałam naczynie i podeszłam do zlewu i szybko zmyłam. Kiedy skończyłam odwróciłam się i oparłam o blat, krzyżując rękę na piersi i nogi w kostkach. Kendall spojrzał na mnie z uniesiona brwią.
- Więc teraz ty i James?
- Tak, chyba tak - kiwnęłam głową. W tym momencie wszedł James do kuchni i podszedł do mnie, biorąc mnie w objęcia. Pocałował mnie mocno i namiętnie, po czym spojrzał na przyjaciela.
- Wyglądasz jak gówno - skomentował.
- No co ty - mruknął tamten i wyszedł z kuchni, zostawiając nas samych. Zarzuciłam Jamesowi ręce na szyję. Posłał mi szeroki uśmiech, od którego serce zabiło mi mocniej. Cmoknęłam go w usta.
- Muszę iść naszykować się do pracy - mrugnęłam do niego.
- Okey, ale po pracy przyjadę po ciebie.
- Po co?
- Niespodzianka - pocałował mnie i wypuścił ze swoich objęć. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybką kąpiel. Odświeżona wróciłam do swojego pokoju, gdzie wyciągnęłam z szafy czarne rurki i granatową koszulę bez rękawów. Na nogi ubrałam czarne szpilki i poszłam do łazienki, gdzie rozczesałam włosy i upięłam je w luźny kok. Zrobiłam szybki, delikatny makijaż i wróciłam się do sypialni i założyłam kolczyki. Gotowa poszłam do kuchni, gdzie zastałam chłopaków. Podeszłam do Jamesa i dałam mu soczystego buziaka w usta.
- Też chcę! - mruknął blondyn. Zachichotałam i dałam mu buziaka w policzek. Skierowałam się do wyjścia i poszłam do pracy.
           Kocham swoją pracę, ale dzisiaj wyjątkowo mi się dłużyła. Przyłapałam się na tym, że co chwila spoglądam na zegarek sprawdzając, która jest godzina. Westchnęłam i w myślach dałam sobie mocnego kopa na rozpęd. Wzięłam do ręki egzemplarz naszego projektu. Zaczęłam go przeglądać i pisać, co jest do poprawy by oddać to grafikom. Starałam się skupić na tym co mam przed oczami, naprawdę ale cały czas myślałam o wczorajszej upojnej nocy. Cholera! Poruszyłam się na krześle, bo zaczęłam się robić mokra na samo wspomnienie. Przygryzłam skuwkę długopisu i okręciłam się na krześle po czym znowu spojrzałam na stos papierów leżących przede mną. Wyciągnęłam czystą kartkę z szuflady i zaczęłam pisać tekst. Kiedy skończyłam pisać, moja komórka zaczęła wibrować. James przysłał mi esemesa, że czeka na mnie w samochodzie. Uśmiechnięta zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Najszybciej jak się dało opuściłam budynek i podeszłam do Jamesa, który stał oparty o drzwi kierowcy z racami w kieszeni. Ubrany w jeansy i przetarty t-shirt. Na mój widok uśmiechnął się. Podeszłam do niego, a on objął mnie i pocałował.
- Tęskniłem - wyszeptał w moje usta i znowu mnie pocałował. Jezu, jak on całuje! Gdy oderwaliśmy się od siebie, wciąż znajdowałam się w jego objęciach. Pogładziłam go dłonią po policzku patrząc w oczy.
- Nie tak mocno jak ja - odpowiedziałam i cmoknęłam go w usta, po czym odsunęłam się i obeszłam auto. Wsiadłam do środka, a on uczynił to samo. Odpalił samochód i włączył się do ruchu. Zapięłam pasy i spojrzałam na niego.
- Co to za niespodzianka? - zapytałam zaciekawiona.
- Nie powiem - mrugnął do mnie i uśmiechnął się pod nosem. Mruknęłam i zaczęłam patrzeć na przejeżdżające obok samochody. Co zaplanował James? Romantyczna kolacja? Kino? Spacer? Jakaś impreza, o której nie wiem? Najróżniejsze pomysły kłębiły mi się w głowie i kiedy zobaczyłam, że wjeżdżamy na autostradę numer dwadzieścia siedem zaskoczona spojrzałam na Jamesa.
- Jedziemy do Hamptons? - pisnęłam podekscytowana.
- Na cały weekend skarbie - odpowiedział, posyłając mi taki uśmiech od którego zaczęło robić mi się mokro.
- Ale ja nie wzięłam żadnych ubrań!
- Spokojnie, spakowałem nas jak tylko wyszłaś do pracy - odprężyłam się. Najwyraźniej zadbał o wszystko. Uśmiechnęłam się i włączyłam radio i po chwili wnętrze wypełnił głos Britney Spears. Zaczęłam obserwować jak James prowadzi i śpiewać.
- You drive me crazy. I just can't sleep. I'm so excited. I'm in too deep. Oh... crazy, but it feels alright. Baby, thinkin' of you keeps me up all night. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko, a ja kontynuowałam. - Tell me, you're so into me. That I'm the only one you will see. Tell me, I'm not in the blue. That I'm not wastin' my feelings on you... - przygryzłam wargę i spojrzałam w boczną szybę, oglądając krajobraz. Jednak szybko mnie to znudziło i poczułam się senna. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
           Obudził mnie głos Jamesa, który odpinał mi pasy. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego zaspanym wzrokiem. Wyciągnął mnie z samochodu i zaczął nieść do domu.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam cicho, wciąż zaspana.
- W domu moich rodziców. Przyjeżdżają tutaj raz do roku, żeby się zrelaksować. - Zamrugałam i załapałam błyskawicznie kontakt z rzeczywistością gdy usłyszałam, że to jest dom jego rodziców.
- Oni tutaj są? - zapytałam zdezorientowana.
- Nie, mamy dom tylko dla siebie - postawił mnie przed drzwiami i wręczył klucze, bym otworzyła drzwi kiedy on idzie po nasze rzeczy. Pokręciłam głową i wsadziłam klucz w zamek i przekręciłam.  Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, James dołączył do mnie z wielką walizką. Wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów prowadzących na piętro. Wyprzedził mnie i otworzył pierwsze drzwi po lewo. Spojrzałam na niego pytająco i weszłam do pokoju, który okazał się być sypialnią.
- Ładnie tu - skomentowałam. James podszedł i objął mnie od tyłu.
- To mój pokój kiedy tutaj przyjeżdżam - odpowiedział i obrócił mnie tak, że teraz patrzyłam mu w te śliczne oczy, których widok nigdy mi się nie znudzi - Jesteś głodna? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - A ty?
- Tak.
- Na co masz ochotę? - mrugam niewinnie. Zrzuciłam szpilki ze stóp przez co zrobiłam się niższa.
- Na ciebie - jego usta opadają na moje. Z początku to tylko niewinny pocałunek, który po chwili robi się bardziej natarczywy. Nasze języki wirują w swoim tańcu, po chwili James położył mnie na łóżku. Wsunęłam mu dłonie pod koszulkę i przejechałam paznokciami po plecach. Jęknął. Odsunął się ode mnie na tyle by sprawnie rozpiąć mi koszule, która po minucie wylądowała gdzieś na podłodze. Zmierzył mnie pożądliwym spojrzeniem, by po chwili zacząć wędrować swoimi ustami po mojej szyi do obojczyka, a potem do mostka. Z ust wyrwał mi się cichy jęk.
- James...
- Ciiiiii - uciszył mnie krótkim pocałunkiem i pozbawił stanika. Wykorzystałam okazję i ściągnęłam z niego bluzkę. Od samego patrzenia na tą klatę można dostać orgazm. Szybkimi ruchami pozbawił mnie spodni, które dołączyły do reszty ciuchów. Zostałam w samych majteczkach.
- Chcę cię nagiego - powiedziałam błagalnie. Uśmiechnął się i ściągnął spodnie razem z bokserkami. Jest wspaniały, wręcz idealny. Jednym szybkim ruchem rozrywa moje majtki, unosi moje biodra i zaczyna lizać, ssać i skubać moją łechtaczkę, a ja jęczę głośno, zaciskając dłonie na pościeli.
- Nie wytrzymam - jęczę napierając mocniej na jego usta. Unosi głowę i zaczyna rozprowadzać wilgoć na moich wargach sromowych i łechtaczce.
- Jeszcze chwila - wymruczał.
- Właź we mnie w tej chwili do cholery! - miałam ochotę krzyczeć. Zaśmiał się i poczułam jak we mnie wchodzi.
- Jesteś tak cudownie ciasna - wyjęczał. Z każdym pchnięciem jest coraz głębiej we mnie, a gdy jest cały nieruchomieje. Zaciskam się na nim - Cholera, skarbie nie rób tak bo nie potrwa to za długo. Ponownie zaciskam na nim mięśnie pochwy, a on zaczął szybko poruszać biodrami. Czuję, że mój orgazm zaczyna narastać. Zaciskam mocniej dłonie na pościeli, jęcząc coraz głośniej. Jest tak cholernie dobry w te klocki, że to nieuniknione. Gdy mój orgazm wybucha zaczynam wić się i drżeć. Po chwili idzie w ślad za mną wypełniając mnie swoim spełnieniem. Boże, znalazłam się w raju...
*James*
           Uśmiechnąłem się patrząc na śpiącą obok mnie Victorię. Pogrążona w śnie wyglądała tak  niewinnie. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę siódmą rano. Nie chcąc budzić Vicky, bezszelestnie ubrałem bokserki i po cichu wymknąłem się z sypialni. Poszedłem do kuchni, gdzie sprawdziłem zawartość lodówki. Naszykowałem sobie produkty potrzebne do zrobienia naleśników. Po pięciu minutach wlewałem ciasto na rozgrzaną patelnię. Gdy skończyłem, położyłem na tacy talerz z naleśnikami, masło orzechowe, ulubioną galaretkę Vicky, jabłko i szklankę soku pomarańczowego. Przemknąłem do ogródka skąd zerwałem pierwszy lepszy kwiatek, który wylądował na tacy ze śniadaniem. Gotowy wróciłem do sypialni, gdzie na środku łóżka spała słodko Justice. Odstawiłem tacę i usiadłem na łóżku i odgarnąłem dziewczynie włosy z twarzy.
- Obudź się kochanie
- Hmmmm? Jeszcze pięć minut - wymruczała i przytuliła się mocniej do poduszki.
- Wstawaj śpiochu, śniadanie stygnie - na te słowa otworzyła oczy i usiadła. Widząc tace z przygotowanym śniadaniem uśmiechnęła się uroczo i przeciągła się mrucząc przy tym, na co mój penis drgnął. Podałem jej tace, a ona od razu wzięła się za jedzenie. Położyłem się koło niej i obserwowałem jak je.
- Jakie mamy plany na dzisiaj? - zapytała biorąc łyk soku.
- Może pójdziemy na plaże?
- Dobrze. Musiałeś wcześnie wstać żeby to wszystko przygotować. Dziękuję - nachyliła się i dała mi buziaka w usta. Odkroiła kawałek naleśnika i włożyła mi do ust, uśmiechając się przy tym. Ten uśmiech wywoływał we mnie uczucia, których od bardzo dawna nie czułem.
*Victoria*
           Spojrzałam na kryjące się słonce, za linią horyzontu. Wyglądało to tak jakby kula ognia, chowała się w wodzie,  wyrzucając w niebo ostatnie złote promienie. Uśmiechnęłam się i mocniej ścisnęłam rękę Jamesa. Spacerowaliśmy po plaży, obserwując z zapartym tchem zachód słońca.
- James?
- Hm? - zatrzymaliśmy się.
- Co z nami? - zapytałam ciekawa jego odpowiedzi ale również przerażona. Co jeśli on nie czuje tego samego co ja? Tylko mówił te wszystkie piękne rzeczy po to żeby mnie ruchać? Poczułam jak mój dobry humor ulatuje, a ogarnia mnie smutek. Chłopak stanął przede mną i palcem wskazującym uniósł mi podbródek, tak że znowu mogłam tonąć w spojrzeniu jego zielono-brązowych oczu.
- Będziemy płynąć z falą i zobaczymy dokąd nas to zaprowadzi. Nie kłamałem kiedy powiedziałem ci, że cie nie puszczę - nachylił się i pocałował mnie słodko i czule, na tle zachodzącego słońca. Chciałam zatrzymać tę chwilę na zawsze. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, delikatny wiatr rozwiewał mi włosy przez co falowały na wietrze. James złapał jeden kosmyk i założył mi go za ucho, uśmiechając się przy tym uroczo.
- Wracamy?
- Skoro chcesz. - odparł i objęci ruszyliśmy w drogę powrotną - Wyglądasz pięknie w tej sukience.
- Ciesze się, że ci się podoba.
- Wszystko co masz na sobie mi się podoba, ale najbardziej lubię cię nago
- Zboczeniec - zachichotałam. 
           Po powrocie do domu udaliśmy się do ogrodu. Rozłożyłam koc na trawie i zrzuciłam ze stóp baletki. Usiadłam obok Jamesa, który podał mi kieliszek czerwonego wina i wziął do rąk gitarę. Wzięłam łyk alkoholu, obserwując szatyna jak w skupieniu stroi gitarę. Pierwszy raz od bardzo dawna coś mi zagra. Miałam ochotę zacząć klaskać i piszczeć jak mała dziewczynka. Zaczął śpiewać piosenkę swojego ulubionego zespołu - Maroon 5.
- I'm hurting baby, I'm broken down. I need your loving, loving I need it now. When I'm without you, I'm something weak. You got me begging, begging I'm on my knees - spojrzał mi w oczy i śpiewał dalej - I don't wanna be needing your love. I just wanna be deep in your love. And it's killing me when you're away. Oh baby... Cause I really don't care where you are.I just wanna be there where you are.And I gotta get one little taste.... Your sugar... - Miałam łzy w oczach przez resztę piosenki. Kiedy skończył i odłożył gitarę, dopiłam wino jednym haustem. Odłożyłam kieliszek i rzuciłam się na niego. Zachichotał. Leżałam teraz na nim, wpatrując się w jego twarz. Odgarnął mi dłonią włosy, a ja musnęłam jego usta moimi.
- To było cudowne, mogłabym słuchać twojego śpiewu godzinami - wyznałam szeptem. Przetoczył mnie tak, że teraz to ja leżałam pod nim.
- Jesteś jedyną, której chcę śpiewać.
- Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy - posłałam mu niewielki uśmiech. Miałam wrażenie, że śnię. Ten sen jest ucieleśnieniem moich najskrytszych marzeń. Nie wiem ile czasu spędziliśmy patrząc na siebie, ale w tym wszystkim było coś intymnego. Kiedy zaburczało mi głośno w brzuchu, wybuchnęliśmy śmiechem, zebraliśmy wszystko i trzymając się za ręce weszliśmy do domu. Razem zrobiliśmy kanapki i poszliśmy do salonu gdzie James włączył telewizor i zaczął szukać filmu, który był godny naszej uwagi. Usiadłam po turecku obok niego i zaczęłam zajadać kanapki. Miałam wrażenie, że moje życie w końcu toczy się po odpowiednim torze. Zachichotałam gdy zobaczyłam, że James włączył "Niesamowity Spider Man". Hmmmm, w sumie nie powinnam być zaskoczona. Spider Man to jego ulubiony bohater. Odstawiłam pusty talerz na stolik i położyłam swoją głowę na kolanach chłopaka. Wpatrywałam się w ekran telewizora starając się skupić na akcji filmu, ale moje ciało ogarnęło zmęczenie i zasnęłam. Nawet nie dotrwałam do połowy filmu.
           Rano obudziły mnie pierwsze promienie słoneczne wpadające przez okno. Spostrzegłam, że leżę w łóżku, przebrana w piżamę i obejmują mnie umięśnione ręce Jamesa. Westchnęłam i chwilę zajęło mi wyplątanie się z jego uścisku i pościeli. Poszłam do łazienki, gdzie zrobiłam najpilniejszą potrzebę. Moje spojrzenie padło na wannę. Napuściłam do niej wody, rozebrałam się i po chwili siedziałam zanurzona w ciepłej wodzie. Namydliłam swoje ciało, umyłam włosy i spłukałam z siebie mydliny. Wytarłam się ręcznikiem do sucha i narzuciłam na siebie szlafrok, który wisiał na ścianie. Włosy owinęłam ręcznikiem robiąc turban. Wróciłam do sypialni, gdzie zastałam ubierającego się Maslowa. Na mój widok, jego twarz rozświetlił uśmiech. Podeszłam do niego, stanęłam na palcach, zarzucając mu ręce na szyję i pocałowałam.
- Przepraszam, że wczoraj zasnęłam.
- Mogłaś powiedzieć, że nudzi cię film. Wtedy postarałbym ci się umilić przy tym jakoś czas - zaczął się droczyć.
- Obiecanki cacanki, pewnie i tak bym zasnęła - wywróciłam oczami. Chłopak zmrużył oczy i nim się obejrzałam moje stopy już nie dotykały podłogi. Pisnęłam.Chłopak ułożył mnie na łóżku i rozwiązał pasek szlafroka, patrząc pożądliwie na mnie. - Podoba ci się to co widzisz?
- Mała, czy mi się podoba? Jestem w raju! - odpowiedział i pokazał mi co mogliśmy wczoraj robić, gdybym nie zasnęła. Tak, na pewno wczoraj bym nie usnęła. To jest pewne.
            Westchnęłam kiedy James wsadzał naszą walizkę do bagażnika. Otworzyłam drzwi od samochodu, ale odwróciłam się i spojrzałam po raz ostatni na dom jego rodziców. Spędziłam tutaj naprawdę cudowny weekend. I to z mężczyzną, którego kocham nad życie. Uśmiechnęłam się smutno i wsiadłam do środka. Nie chce już wracać do rzeczywistości, gdzie czeka na mnie praca. Chciałabym jeszcze na jakiś czas pobyć sam na sam z Jamesem. Zapięłam pas, gdy szatyn zajął miejsce za kierownicą. Włączyłam radio i znowu obserwowałam jak prowadzi. Założył okulary przeciwsłoneczne i miałam ochotę się na niego rzucić. Wyglądał w nich cholernie seksownie.
- Podziwiasz widoki? - posłał mi uśmiech od którego pewnie spadłyby majtki, gdybym stała.
- Oczywiście - odparłam i mrugnęłam do niego. Większość drogi spędziliśmy na rozmawianiu na błahe tematy. Gdy prawie dojeżdżaliśmy na miejsce, James złapał mnie za rękę i nie puszczał do momentu, aż dotarliśmy na miejsce. Mieszkanie okazało się puste. Najwidoczniej Kendall znowu gdzieś baluje z chłopakami. Pokręciłam głową i poszłam do kuchni, gdzie nalałam sobie soku pomarańczowego. Upiłam kilka łyków i zaniosłam sobie szklankę do salonu, gdzie odstawiłam ją na stoliczek. Poszłam do swojego pokoju gdzie rozebrałam się z ciuchów i w samej bieliźnie przemknęłam przez korytarz do sypialni Maslowa. Wyciągnęłam jeden z jego t-shirtów i narzuciłam na siebie. O wiele lepiej. Mam jakąś obsesje na punkcie chodzenia w jego koszulkach. Ponownie wróciłam się do siebie, zabrałam książkę i wróciłam do salonu, w którym zastałam oglądającego telewizję Maslowa.
- Będę musiał kupić więcej koszulek.
- Czemu?
- Bo pewna kobieta ciągle mi je podkrada - zachichotałam. Położyłam się na kanapie, układając swoje stopy na jego kolanach. Po jakimś czasie, ktoś wyrwał mi książkę. Tym ktosiem okazał się James. Wskoczyłam mu na kolana chcąc odzyskać książkę, ale uniósł ją wysoko więc podskoczyłam uderzając go biustem w twarz. Już prawie miałam, gdy schował ją za siebie.
- Oddawaj!
- Dlaczego? Nie ma nic lepszego niż ty wiercąca mi się rozkosznie na kolanach - znieruchomiałam czując pod sobą jak działa na niego ta cała sytuacja. Zarzuciłam mu ręce na szyję i poruszyłam tyłkiem, co zostało nagrodzone syknięciem.Uśmiechnęłam się chytrze. Moja ręka powędrowała do zapięcia jego spodni, gdy usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych. Do domu wrócił Kendall. Szatyn nie tracąc czasu wstał z kanapy, owinęłam się wokół niego nogami. Weszliśmy do jego sypialni gdzie zostałam bezceremonialnie rzucona na łóżko, co było początkiem naszej grzesznej zabawy...
~~Dwa miesiące później~~
            Manhattan jeszcze nigdy nie wydawał mi się taki wspaniały. Ostatnio wszystko wydaje mi się piękne, takie kolorowe i żywe. Może to dlatego, że jestem zakochana? Sama nie wiem. Z Jamesem spędzam prawie każdą wolną chwilę. Nie powiedziałam mu jeszcze tych dwóch słów, tak samo jak on mi. Chcę by to on pierwszy mi to powiedział. Nie wiem czemu, ale słowa "Kocham Cię" nie chcą wypłynąć z moich ust. Kiedy chcę je wypowiedzieć na głos czuję, że coś mnie blokuje. Otwieram usta, ale żaden dźwięk się z nich nie wydostaje. Pomimo tego, że jestem szczęśliwa, wciąż boje się, że to tylko sen i że zaraz się obudzę. A nawet jeśli to rzeczywistość to boje się, że tymi dwoma słowami zburzę to co zbudowaliśmy przez ten czas bycia w związku? Nie wiem jak to nazwać, to chyba nawet nie ma nazwy. Poprawiłam torebkę na ramieniu i weszłam do Starbucksa, rozglądając się i zamarłam. Mój wzrok zatrzymał się na stoliku, przy którym siedział James i jakaś kobieta. Jej dłoń gładziła go po ręce, a on się do niej uśmiechał. Gdy uniósł wzrok, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Ujrzałam w jego oczach zaskoczenie i coś jeszcze, czego nie mogłam zidentyfikować. W tym momencie moje serce zamarło. Łzy spłynęły mi po policzkach i czym prędzej wybiegłam z kawiarni. Biegłam przed siebie, trącając ludzi i słysząc wyzwiska za sobą. Usłyszałam, że moja komórka zaczyna dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam, zdjęcie Jamesa. Odrzuciłam połączenie, ale telefon znowu zaczął dzwonić. Niewiele myśląc wyłączyłam komórkę i jak przez mgłę pamiętam jak dostałam się do mieszkania. Wręcz rzuciłam się na szafę i chaotycznie zaczęłam wrzucać pierwsze lepsze rzeczy, które wpadły mi w rękę do walizki. W duchu modliłam się żeby zdążyć wyjść z stąd, za nim wróci Maslow. Zapięłam walizkę i wybiegłam zatrzaskując drzwi. Szłam chodnikiem między ludźmi, ale odgrodziłam się mentalnym murem od wszystkiego. Pociągnęłam nosem i weszłam do kawiarni, w której lubiłam się umawiać z Demi. Wyciągnęłam telefon z torebki i włączyłam go. Zobaczyłam dziesięć nieodebranych połączeń od Jamesa i trzy esemesy, które usunęłam nawet ich nie czytając. Wybrałam numer Andy'ego. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Andy - wychlipałam.
- Vicky? Co się stało?
- Przyjedź po mnie, proszę - zaczęłam płakać.
- Gdzie jesteś? - podałam mu adres i rozłączyłam się. Wyciągnęłam paczkę chusteczek i wysmarkałam nos w najmniej elegancki sposób. Ukryłam twarz w dłoniach. Mój świat legł w gruzach. Znowu rozpadłam się na te cholerne kawałeczki! Zaufałam mu! Miałam nadzieję, że się zmienił! Głupia chciałam mu wyznać miłość i to jak bardzo dużo dla mnie znaczy, a ten dupek znowu wszystko spierdolił. Chce mi się krzyczeć i mam ochotę coś rozpierdolić. Usłyszałam za sobą znajomy głos, zerwałam się z krzesła i rzuciłam w objęcia Biersack'a, zanosząc się szlochem. Przytulił mnie do siebie i gładził uspokajająco po włosach.
- Znowu mi to zrobił.. znowu... - wymamrotałam. Chłopak wyprowadził mnie z kawiarni i wsadził do auta. Zapakował moje rzeczy i kiedy zajął swoje miejsce poprosił bym mu wszystko wyjaśniła. Opowiedziałam mu wszystko. Gdy skończyłam znowu zaniosłam się płaczem.
- Zamieszkaj u mnie do czasu, aż będziesz wiedzieć co zrobić z tym wszystkim.
- Dz... dzięki, bardzo t-to doce.. doceniam - odpalił silnik i włączył się do ruchu. Jazda zajęła nam nie dłużej niż piętnaście minut. Wysiedliśmy z samochodu. Andy wziął moją walizkę i weszliśmy do budynku. Podszedł do portiera i powiedział mu coś, na co tamten pokiwał głową. Mężczyzna wrócił do mnie i oboje weszliśmy do windy. Ten podał mi kod, który jednocześnie wbijał. Drzwi zamknęły się i po chwili jazdy, otworzyły się ponownie. Biersack złapał mnie za rękę i wciągnął do swojego mieszkania.
- Jesteś głodna? - zapytał, patrząc na mnie z troską w oczach.
- Nie. - odparłam cicho - Chciałabym się położyć...
- Okey - wziął mnie za rękę i zaprowadził do sypialni gościnnej. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi rzuciłam się na łóżko i znowu zaczęłam płakać. Wszystko zaczęło mnie boleć. Zwinęłam się w kłębek i szlochałam. Ponownie spadłam na samo dno i tym razem chyba nie wypłynę na powierzchnię. Czuję się pusta i tak cholernie za nim tęsknię. Uzależniłam się od niego, co napawało mnie przerażeniem. Zamknęłam oczy i łkając cicho zasnęłam.
            Obudził mnie dźwięk mojej komórki. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się zdezorientowana. Gdzie ja jestem? W tym momencie stanął mi przed oczami obraz z kawiarni. Westchnęłam przypominając sobie, że jestem u Andy'ego. Odnalazłam telefon i zobaczyłam zdjęcie Demi. Odebrałam.
- Halo?
- Gdzie ty się podziewasz?!
- Ja...
- Wszyscy się o ciebie martwią, zniknęłaś z powierzchni ziemi!
- On mi to znowu zrobił. Rozumiesz, znowu...
- Och... - usłyszałam jak wciąga głośno powietrze - Gdzie jesteś? Przyjadę do ciebie.
- Dobrze, ale pod warunkiem, że nie powiesz mu gdzie jestem. 
- Obiecuję - podałam jej adres. Wyszłam z pokoju, ale nie zastałam Andy'ego tylko karteczkę, w której napisał że musi wracać do studia i że gdybym czegoś potrzebowała to mam zadzwonić do niego lub portiera. Wybrałam opcję numer dwa i powiedziałam mężczyźnie po drugiej stronie, że spodziewam się gościa, którego ma wpuścić. Po upływie długich dwudziestu minut do apartamentu wpadła Demi. Gdy tylko ją zobaczyłam podbiegłam do niej i się przytuliłam.
- Skarbie... - wyszeptała i odwzajemniła uścisk. Zaprowadziłam ja do swojej nowej, tymczasowej sypialni. Powiedziała, że zaraz wróci tylko pójdzie odkorkować wino i przyniesie kieliszki. Usiadłam na łóżku i objęłam się, bo zrobiło mi się potwornie zimno. Po chwili do pokoju wkroczyła moja przyjaciółka, rzuciła obok mnie czekoladki i  podała kieliszek, który po chwili został zapełniony czerwonym winem - To teraz opowiedz mi wszystko od początku - i tak zrobiłam. Dziewczyna słuchała w skupieniu sącząc wino. Gdy skończyłam Demi wybuchnęła.
- Co za idiota! Wiedziałam, że jest dupkiem, ale widziałam jak patrzył na ciebie przez te miesiące. Miałam wrażenie, że nastąpiło nawrócenie męskiej dziwki, a tu kurwa niespodzianka! Ma szczęście, że nie powiedziałaś mi o tym wszystkim wcześniej. Kiedy przyjechał do mnie, do mieszkania pytając czy jesteś może u mnie podejrzewałam, że coś się stało. Jak spytałam się go, dlaczego cię szuka, powiedział że zrozumiałaś coś opacznie i ze musi ci to wyjaśnić. Myślałam, że się pokłóciliście, a tu.... Boże....
- Czuje się brudna. - wyznałam - Mam wrażenie, że wszystkie nieszczęścia świata skupiły się na mnie. Dlaczego miłość tak cholernie boli? Miałam nadzieję, że już wszystko jest dobrze...
- Słonko, nadzieja to najgorsze skurwysyństwo jakie wyszło z puszki pandory.
- Ale to nie zmienia faktu, że go kocham i za nim tęsknie! Uzależniłam się od niego! - wytarłam grzbietem ręki, łzę która spłynęła mi po policzku.
- Kotek, nie wiem co ci powiedzieć. Musisz sama poukładać swoje uczucia do niego... - rozmawiałyśmy pijąc wino i zjadłyśmy wszystkie czekoladki.W pewnym momencie zadzwonił telefon Demi i musiała już iść, ale obiecała że nie powie nikomu gdzie się ukrywam i wyszła. Zostałam sama, jak zawsze. Powinnam już się do tego przyzwyczaić, że dobre rzeczy w moim życiu są tylko na chwilę.
~~Dwa dni później~~
            Od dwóch dni mieszkam u Andy'ego, który się mną opiekuje. Zadzwoniłam wczoraj do pracy i wzięłam wolne, tłumacząc że jestem chora. Nie skłamałam. Jestem chora z miłości do człowieka, który rozpierdolił mnie od środka po raz drugi. Siedziałam na parapecie ubrana w czarne legginsy i szarą bluzkę. Wpatrywałam się w ponury krajobraz za oknem. W szybę uderzały krople deszczu. Miałam wrażenie, że pogoda dostosowała się do mojego nastroju. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam swoją playlistę. Spojrzałam beznamiętnym spojrzeniem na deszczową panoramę miasta słuchając kojącego głosu Britney Spears - I'm sitting here alone up in my room. And thinking about the times that we've been through, oh my love. I'm looking at a picture in my hand. Trying my best to understand. I really wanna know what we did wrong. With a love that felt so strong.... - zamknęłam oczy - I don't know how to live without your love. I was born to make you happy. Cause you're the only one within my heart. I was born to make you happy. Always and forever you and me. That's the way our life should be. I don't know how to live without your love. I was born to make you happy... - oparłam głowę o szybę. James wydzwania do mnie, ale nie odbieram. Mój świat się rozpadł, a ja leże przyciśnięta tymi gruzami. Czuje się zagubiona, nie wiem co mam zrobić. Nie zapomnę o nim i wiem o tym doskonale. Wyglądam i czuje się jak gówno, dosłownie i w przenośni. Czy jeszcze kiedyś poczuje się tak, jak czułam się przy Jamesie? Pokocham jeszcze kogoś?
*James*
            Kiedy nasze spojrzenia spotkały się w tej kawiarni wiedziałem, że tak to się skończy. Wiedziałem, że zrozumie wszystko opacznie i ucieknie, zostawi mnie nie dając szansy na wytłumaczenie sytuacji. Za każdym razem kiedy dzwoniłem, włączała się poczta co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Wróciłem do mieszkania, a jedyne co zastałam to porozrzucane ubrania w jej pokoju. Nawet nie było jej u Demi, a w pracy powiedzieli mi, że wzięła wolne i nikt nie wie gdzie jest. Czuje się tak jakby, ktoś wyrwał mi serce. Zostawiła mnie. Siedziałem w kuchni z ukrytą w dłoniach twarzą. Jeszcze nigdy nie czułem takiej pustki. Oderwałem dłonie od twarzy napotykając wkurwione spojrzenie Kendalla, który był zaniepokojony o Victorię, bo od dwóch dni nie dała znaku życia.
- Czy ktoś mi kurwa powie co tutaj się dzieje?  Wyglądasz jak kupa gówna, a Victorii od dwóch dni nie ma w domu i nie daje znaku życia. Zniknęła z pieprzonej powierzchni ziemi.
- Victoria zobaczyła mnie z Petą w kawiarni. Peta mnie głaskała po ramieniu, ja się uśmiechnąłem, ona to zobaczyła i wybiegła z kawiarni. Pobiegłem za nią ale zniknęła w tłumie, a jak wróciłem do mieszkania to już jej nie było. Szukałem jej wszędzie! W pracy wzięła wolne, Demi nic nie wie. Straciłem ją! - chce mi się wyć.
- Chłopie, dziwisz się jej? Wszyscy pamiętamy ten ruch, który panował w tym mieszkaniu. Co dzień to inna. Po za tym to wszystko było zbyt piękne i wszyscy chyba przeczuwaliśmy, że to się spierdoli. Co nie oznacza, że nie da się tego naprawić. 
- Jak chcesz to niby naprawić? No jak?
- Na początek trzeba ją znaleźć. Podobno szukałeś wszędzie, a byłeś sprawdzić u tego chłopaka, z którym ona wyszła kiedyś na drinka?
- Nie - odparłem beznamiętnie.
- No to bierz kluczyki i jedziemy. Wiem gdzie ma studio - blondyn wstał i ruszył do drzwi. Nie pozostało mi nic innego jak iść za nim. Zamknęliśmy mieszkanie i wsiedliśmy do samochodu, po czym jechałem według wskazówek Kendalla. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wysiadłem i szybkim krokiem wszedłem do salonu. W recepcji siedziała ładna blondynka, której na nasz widok uniosły się brwi.
- W czym mogę pomóc? - zapytała.
- Jest Andy? - Kendall dał mi znak, że mam siedzieć cicho. Dziewczyna kiwnęła głową i wyszła zza recepcji i wyszła, by po chwili wrócić z Andym u boku. Chłopak na mój widok zmrużył oczy i skrzyżował ramiona na piersi.
- O co chodzi?
- Szukamy Victorii, podejrzewamy że wiesz gdzie ona jest.
- Nic nie wiem - odparł. Zrobiłem krok w jego stronę, ale poczułem czyjąś rękę na ramieniu.
- Słuchaj koleś, jeśli wiesz gdzie ona jest to powiedz. Próbuje się z nią skontaktować od kilku dni, ale nie odbiera. Zrozumiała coś opacznie i uciekła. Kocham ją - na moje ostatnie słowa tamten uniósł jedną brew.
- Doprawdy? Tamta blondynę z kawiarni też kochasz? 

- Kocham tylko Victorię - wycedziłem.
- Dlaczego mam ci wierzyć? Już raz ją zraniłeś i zrobiłeś to ponownie.
- Bo wtedy nie wiedziałem co do niej czuję. Ona zmieniła mój świat o trzysta sześćdziesiąt stopni do cholery!
- Okey, okey. - westchnął - Widzę jak ona cierpi każdego dnia i mam już tego całego syfu dość. Dlatego zrobimy tak...
*Victoria*
             Światło wpadające przez okna, wybudziło mnie ze snu. Otworzyłam oczy i zaczęłam gapić się w sufit, przeklinając swoje życie. Usłyszałam pukanie do drzwi, po czym głowa Andy'ego  wysunęła się za otwartych drzwi.
- Śpisz?
- Nie, przed chwilą się obudziłam.. - chłopak wszedł do pokoju i usiadł na skraju łóżka. Spojrzał na mnie i pokręcił głową.
- Vicky, musisz się wziąć w garść i wyjść z tego pokoju. Czas wyjść na zewnątrz.
- Ale ja nie chce - burknęłam.
- Z takim podejściem będzie jeszcze gorzej. Jest piękna pogoda i szkoda ją zmarnować, więc po śniadaniu idziemy na spacer.
- Ja...
- Nie. - Przerwał mi - Żadnych sprzeciwów...
- Tyran - mruknęłam, na co on uśmiechnął się szeroko i wyszedł zostawiając mnie samą. Westchnęłam i odrzuciłam kołdrę. Wstałam i powlokłam się do łazienki, gdzie zrobiłam poranną toaletę i szybki prysznic. Wysuszyłam włosy i owinięta ręcznikiem wróciłam do sypialni. Wciągnęłam na siebie czystą bieliznę i ubrałam rurki z dziurami i białą luźną bluzkę. Na nogi założyłam vansy. Włosy rozczesałam i związałam w niechlujny kok, który już się rozwalał. Pomalowałam się, żeby nikt nie wstydził się ze mną pokazać i odnalazłam swoje okulary przeciwsłoneczne. Naszykowana wyszłam z pokoju i weszłam do kuchni, gdzie czekał na mnie Andy ze śniadaniem. Skrzywiłam się na widok jedzenia, o nie czułam się głodna, ale widząc surowe spojrzenie przyjaciela, usiadłam i zaczęłam powoli jeść. Siedzieliśmy w ciszy, a gdy skończyliśmy wszystko włożyliśmy do zmywarki. Umyliśmy zęby i zjechaliśmy winda na parter, skąd Andy wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę Central Parku, który był jakieś pięć minut drogi stąd spacerem. Założyłam swoje okulary i bez słowa dałam się prowadzić jak małe dziecko. Ludzie nie oglądali się za nami, tylko mijali nas zajęci  swoimi sprawami. Jak na złość w tłumie migały mi zakochane pary, przez co wzbierało mi się na rzyganie. Właśnie tego chciałam uniknąć. Zawsze w takich momentach na ulice wychodzą zakochańce i kują ci w oczy tym swoim jebanym szczęściem. Pokręciłam głową. Chodziliśmy bez celu alejkami w parku, do czasu gdy spostrzegłam jego. Stał z bukietem czerwonych róż i patrzył na mnie. A raczej na splecione dłonie, moje i Andy'ego. Chciało mi się płakać. Nie widziałam go przez długi czas i moje ciało wręcz krzyczało, żebym do niego biegła. Przytuliła się, ale nie mogłam. On już nie należał do mnie. Nigdy nie należał. Zatrzymałam się.
- Wracajmy - pociągnęłam chłopaka w przeciwną stronę.
- Nie. Musicie pogadać i wyjaśnić sobie trochę rzeczy - odparł. Odsunęłam się na niego.
- Wiedziałeś, że tutaj będzie?! - krzyknęłam oburzona.
- A jak myślisz? - uniósł jedną brew.
- Spadam stąd - rzuciłam okręcając się na piecie i idąc w przeciwną stronę. Kurwa! Usłyszałam, że ktoś do mnie podbiega i nim zdążyłam cokolwiek zrobić, czyjaś ręka owinęła się wokół mojego nadgarstka. Momentalnie moje ciało przeszył dreszcz, a w nos uderzył znajomy zapach. Szarpnęłam się.
- Puszczaj mnie - wycedziłam i odwróciłam się, unosząc rękę żeby jebnąć go w tą przystojną twarz. Był jednak szybszy i zrobił unik, co mnie jeszcze bardziej rozwścieczyło.
- Vicky..
- Daj mi święty spokój! Co, nie dała ci poruchać i przypomniałeś sobie o mnie?! Do tego ci byłam tylko potrzebna! Do dymania! - szarpnęłam się i tym razem udało mi się uwolnić. Odwróciłam się od niego i ruszyłam przed siebie, znowu. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie będę płakać. Nie będę płakać.
- Kocham Cię! - usłyszałam za sobą krzyk Jamesa. Znieruchomiałam. Kurwa, jednak będę płakać. Objęłam się ramionami i obróciłam w jego stronę. Spojrzałam na jego zbolałą twarz. Pierwsza łza spłynęła, a po niej druga. Ruszył w moją stronę. Zatrzymał się dopiero, gdy był krok ode mnie. - Kocham Cię... - powtórzył - .. wtedy w kawiarni, zobaczyłaś mnie z koleżanką z pracy, która jest dla mnie jak przyjaciółka. Ale ty uciekłaś za nim zdążyłem ci cokolwiek wyjaśnić. Nie zdradziłem cię. Nie potrafiłbym. Proszę cię, powiedz coś... - zamrugałam. Ogarnęły mnie sprzeczne emocje. Co mam zrobić? Uwierzyć, ale skąd pewność, że mówi prawdę. Czy ta kobieta, to na pewno tylko koleżanka z pracy? Może to jedna z tych, które lądowały w jego łóżku? Tyle pytań, tyle niepewności. Co robić? Jak się zachować? Czuje się przytłoczona tym wszystkim. Ściągam okulary i patrze mu w oczy, z których bije smutek, szczerość ale coś jeszcze... to... miłość. Moje serce, które myślałam że straciłam zabiło. Biło coraz mocniej.
- Piękne kwiaty.
- To dla ciebie - wręczył mi bukiet. Powąchałam i uśmiechnęłam się pod nosem. - Vicky... - podeszłam i położyłam mu palec na ustach. Wzięłam głęboki oddech.
- Kocham cię. - Powiedziałam to! Powiedziałam! Na twarzy szatyna pojawił się piękny, chłopięcy uśmiech. Objął mnie i poderwał w powietrze, okręcając się wokół własnej osi. Upuściłam bukiet i położyłam mu dłonie na ramionach. Gdy opuścił mnie na ziemię, pocałował mnie. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, zerknęłam w stronę miejsca, w którym stał Andy, ale jego już nie było. Ulotnił się. Wróciłam spojrzeniem do Maslowa.
- Tylko koleżanka? - zapytałam.
- Tylko koleżanka. - powtórzył.
- Przekaż jej, że jak jeszcze raz płoży na tobie swoje brudne łapska to jej je odrąbie - powiedziałam stanowczym tonem, na co on uśmiechnął się jeszcze szerzej. Przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło.
- Przekażę. I wiesz co?
- Co? - zapytałam, gdy podał mi bukiet i wziął za rękę.
- Kocham Cię - powiedział, a ja wiedziałam że słuchanie tych dwóch słów z jego ust nigdy mi się nie znudzi....
***********************************************************************************
Po tak długim czasie, w końcu udało mi się skończyć pisać tą jednorazówkę.
Chcę wam bardzo podziękować, bo gdyby nie wasze komentarze i cierpliwość do mnie to nie miałabym takiej motywacji. Dziękuję wam jeszcze raz.
Pozdrawiam. Marcela ;3